spóźnione walentynki

Walentynki... w Polsce nie ma aż takiej wielkiej tradycji obchodzenia tego dnia. Większość zakochanych wyznaje zasadę, że walentynki są cały rok, więc po co iść "za tłumem" i specjalnie robić coś tego dnia. Do niedawna zgodziłabym się z tą tezą, jednak w tym roku zdecydowałam się obchodzić Walentynki.
Po pierwsze dlatego, że każda okazja jest dobra do uroczystego wyjścia albo chociaż obdarowania się prezentami, spędzenia wspólnego popołudnia z obiektem swoich uczuć.
Pomysłów na spędzenie tego dnia jest wiele, najbardziej popularne to kino, romantyczna kolacja w restauracji albo zwykła pizza na mieście (o popularności tej opcji przypominały wielkie kolejki czekające na stolik w "Pizzy hut").
Mniej popularnym pomysłem jest przyrządzenie takiej kolacji samemu w domu, a tu jest już więcej elementów do wykorzystania wyobraźni. Można to zrobić np. w łóżku. Pyszne, łatwe do jedzenia rzeczy rozstawić wśród poduszek, wokół łóżka świeczki i nastrojowa muzyka. Można też razem obejrzeć jakiś film w domu, niekoniecznie z tłumem ludzi w kinie.
Innym pomysłem jest wspólne wyjście na spacer z niespodziankami. Choć muszę przyznać, że pogoda w tym roku nie sprzyjała.
Jeżeli chodzi o prezent, to w tym roku na pewno rekordy popularności biła bielizna męska sygnowana przez Davida Beckhama. Bynajmniej nie ceny ani jakość nie są tutaj elementem pragnień każdej kobiety/każdego mężczyzny, tylko sen o tym przystojnym piłkarzu.





Brak komentarzy: