Lao Che - koncert promujący płytę "Dzieciom"

Wczoraj razem z mężem spędziliśmy wieczór w Klubie Palladium kiwając zgodnie głowami w rytm piosenek jednego z lepszych polskich współczesnych zespołów - "Lao Che". W ostatnim czasie zdążyliśmy się przyzwyczaić do siedzącej formuły uczestnictwa w koncertach, poczynając od Och Teatru (też Lao Che), a kończąc na Stodole (Kult Unplugged). Wczorajsze podskakujące grono było miłą odmianą, choć upewniło mnie w przekonaniu, że wolę na koncertach głównie słuchać, niekoniecznie dając temu wyraz fizyczno-ruchowy.

Koncert był bardzo udany, płyta jest naprawdę pełna dobrych kawałków, które mocno zapadają w pamięć, spójnie składają się w jedną piękną całość z wcześniejszą twórczością kapeli pod wodzą Spiętego, ale nie bazują na wcześniejszych dobrych schematach. Przykładem tego jest hit puszczany często w Trójce "Tu". Ja gdybym miała wybrać moje ulubione piosenki z tej płyty miałabym problem z selekcją. Ciężko wybrać jeden utwór, bo znacznie różnią się one między sobą i każdy z innego powodu sprawia, że bardzo mi się go dobrze słucha. Z pewnością "Tu" wpada najszybciej w uchu, jest najbardziej radiowy. Natomiast "Bajka o Misiu" zwraca na siebie uwagę delikatną melodią. Mi bardzo podoba się "Errata", której opowieść snuje się subtelnie i bardzo oryginalnie. Jednak koniec końców wybrałabym "Wojenkę", która przypomina mi świetną solową płytę "Spiętego" - "Antyszanty". Dlatego też, proszę państwa, poniżej "Wojenka".

Brak komentarzy: