White sushi, nowy cykl i Hindi Zahra

Ostatnio wpadłam na pomysł, żeby zacząć opisywać na blogu moje ulubione miejsca, kawiarnie, restauracje, bary, muzea, galerie, parki, ławki itp. w Warszawie.


Bardzo lubię Warszawę. Jestem tzw. "słoikiem" (co w gwarze warszawiaków oznacza osobę, która przyjechała spoza stolicy i teraz tu pomieszkuje, przywożąc co tydzień słoiki od mamusi). Tzn. w sumie nie w pełnym tego słowa znaczeniu, bo najbardziej lubię gotować sobie sama albo jeść na mieście, ale rzeczywiście zdarza mi się przywieźć od rodziców słoiczki z pysznymi powidłami śliwkowymi, świeżo upieczony chleb Mamy, czy francuskie sery, które mój Tata kupuje nałogowo na przecenach. Od Babci dostajemy za każdym razem jej super oryginalną sałatkę warzywną na słodko w occie i ruskie pierogi. Od rodziców męża przywozimy jedyną taką na świecie sałatkę jarzynową Teściowej i własnoręcznie wędzone wędliny i marynowany łosoś Teścia. Inna sprawa, że do rodzinnego miasta wracam raz na 2 miesiące, więc ta "słoikowa wałówka" pojawia się nieczęsto w naszym małym mieszkaniu. Ale jak już się pojawia, rzeczywiście, prawie nie ma gdzie tego wszystkiego pomieścić. Podsumowując jestem sobie takim połowicznym słoikiem.

facebook Warszawa Nieznana
(Foto: Zbyszek Szych, z FB Warszawa Nieznana http://www.facebook.com/WarszawaNieznana)

Ale wracając do tematu Warszawy. Jest to świetne miasto do odkrywania. Nie wiem, jak to jest się tu urodzić, ale myślę, że jest to zupełnie inne uczucie poznawać jakieś miasto w sytuacji, kiedy jest się do niego wrzuconym w pewnym momencie dorosłego już życia. Ja już na pierwszym roku studiów postanowiłam sobie, że poznam to miasto jak swoje własne (w sumie niektórzy współstudenci nie mogli uwierzyć, że nie jestem stąd, także myślę, że mission można uznać za complete). Prosiłam prawdziwych warszawiaków, żeby ciągali mnie do swoich ulubionych miejsc, uczestniczyłam w różnych dzielnicowych grach miejskich i świętach dzielnicy, pokupowałam sobie różne książki o Warszawie (zdecydowanie najlepszą pozycją-wskazówką do odwiedzania różnych przemiłych miejscówek okazała się Citydoping Warszawa http://citydoping.com/, a dla wielbicieli słodkości przewodnik po "słodkich" miejscach Warszawy "Sweet warsaw") i na podstawie ich chodziłam po różnych miejscach. Już wtedy próbowałam wcielać w życie zasadę, że za każdym razem chodzę w inne miejsce, bo jest tego tyle, że nie ma czasu na powtórki. Jednak tak się po prostu nie da, a przynajmniej ja nie potrafię. Bo naprawdę uwielbiam wracać do niektórych miejsc, z sentymentu, no i dlatego, że było tam aż tak super. I tak właśnie przechodzę do tematu tych najulubieńszych miejsc, do których tak często zdarza mi się wracać. 

Pierwszym takim miejscem, o którym napiszę kilka słów jest restauracja White Sushi na Krakowskim Przedmieściu. Jest to moja zdecydowanie ulubiona "susharnia" w stolicy.



(na zdjęciu widoczny zestaw BIG)


Po pierwsze ryby - łosoś po prostu rozpływa się w ustach. Raz nawet udało nam się obserwować jak sushi master przyniósł takiego wieeelkiego łososia i go obrabiał za barem. Maki są zawsze idealnego rozmiaru, dobrze zwinięte, nie rozwalają się w trakcie jedzenia. Ryż jest miękki i delikatny, a kompozycje smakowe dostępne w menu - wyśmienite.

(Foto: z FB White Sushi http://www.facebook.com/pages/White-Sushi/)


Bardzo też lubię wystrój tego miejsca. Jak sama nazwa wskazuje w restauracji przeważa kolor biały. W różnych miejscach rozwieszone są łabędzie z origami, a za barem umieszczona jest finezyjna instalacja z luster, która optycznie powiększa to nieduże miejsce. Pomimo, że White Sushi mieści się w samym centrum, nigdy nie ma tłumów, co akurat mnie bardzo cieszy, ponieważ można posiedzieć i zjeść w kameralnym nastroju.




Są też jednak minusy, choć niewielkie. Niestety w White Sushi nie można kupić prawdziwej liściastej zielonej herbaty japońskiej. Jest za to cały katalog różnych rodzajów herbat firmy Lipton.

Poniżej piosenka Hindi Zahry. Wiem, że z pozoru wydaje się, że to zupełnie niepasujący do japońskiej kuchni klimat piosenki. Jednak mi ta muzyka współbrzmi z tym miejscem. Poza tym japońska kuchnia to dla każdego prawie Polaka egzotyka, a nikt większym usposobieniem egzotyki niż Hindi Zahra chyba nie jest. To piosenkarka francusko-marokańska, pochodzenia berberyjskiego. Klimatem swoich piosenek przypomina takie gwiazdy, jak Billie Holiday, Katie Melua czy Melody Gardot.


Kolejny post o kolejnym moim ulubionym miejscu w Warszawie już niebawem.

Brak komentarzy: