Warszawa 1935


Warszawa w 20-leciu międzywojennym nazywana była "Paryżem Północy". Po kryzysie nadszedł piękny czas dla tego miasta i zdecydowanie można się pokusić o nazwanie go "złotymi latami" stolicy. Niestety piękna Warszawa z tamtych czasów już nie istnieje. Podczas drugiej wojny światowej zapłaciła najwyższą cenę - prawie cała legła w gruzach. Na wygląd obecnej Warszawy często zdarza mi się narzekać. Na brak pomyślunku w rozmieszczeniu architektonicznym, chaos, wszechogarniający eklektyzm, kicz i tandetę. Wiadomo, są miejsca w Warszawie, za którymi przepadam (choćby wspomniany Ogród Krasińskich, ale przecież cały Żoliborz czy Ochota to idealne miejsca do spacerów), jednak widok rozbudowanych prl-owskich blokowiskach wokół ślicznej secesyjnej kamienicy mnie dobija. Dlatego też myśl o tym, jak to miasto mogłoby wyglądać, gdyby nie wojny i okrucieństwo, naprawdę mnie smuci. Czasami marzę o tym, że i w Warszawie pojawi się nasz polski Haussmann i rozkaże całkowicie przebudować to miasto. No ale cóż, póki co należy zadowolić się tym, co mamy, znajdować swoje miejsca pośród tego przepychu i miksu. No i wspominać "złote lata" Warszawy.

Do tej pory wydawało się, że piękno tamtejszej Warszawy można podziwiać tylko na archiwalnych fotografiach czy obrazach portretujących to miasto. Dzisiaj jednak przekonałam się, że są ludzie, dla których liczy się tożsamość lokalna, czują się przywiązani do miasta, w którym mieszkają i chcą dociekać, a także przekazywać wiedzę innym na temat tego, jak wyglądała historia tego miejsca. Chcą też szczycić się osiągnięciami swoich rodaków z tamtych czasów. Ale też zrobić całokształt z rozmachem, używając nowoczesnej i profesjonalnej formy przekazu (polecam dodatkowo wersję 3D). To wszystko zmieściło się w krótkometrażowej animacji w reżyserii Tomasza Gomoły.

W trakcie tego pięknego 20-minutowego filmu widzowie doświadczają wirtualnego spaceru po ulicach przedwojennej Warszawy. Piękny spacer, który niestety może być już tylko iluzoryczny. Dlatego też warto wybrać się na ten film do kina - żeby doświadczyć tego, czego w normalnym świecie już nie możemy doświadczyć.

Poniżej trailer "Warszawy 1935".

Najlepsza piosenka, jaką ostatnio słyszałam. Jack White, "Love is blindness", która pochodzi z jednego z najbardziej wyczekiwanych filmów przez mnie w tym roku, "The great Gatsby".



Brak komentarzy: