Paris - il pleut finalement!

Po trzech tygodniach upałów Paryż nareszcie powrócił do formy... pada deszcz!

Ludzie się cieszą, biegają, uciekają przed wiadrami wody lecącej z nieba. A deszcz zmywa brudne, zakurzone ulice, zmęczonych upałem i ospałych przechodniów, panie w okularach słonecznych cedzące przez słomki drinki na schłodzenie, promyki słońca, rozgrzane parasole, wzdychania i brak powietrza... wszystko to zmywa potężna ulewa. A po wszystkim pozostanie tylko uczucie przemoczonej ulgi i skarpetek.

A ja tak, jak główny bohater "O północy w Paryżu", deszczu się nie boję. Lubię wtedy spacerować, oglądać, oddychać i cieszyć się deszczowym Paryżem i widokami tj. plujące rzygacze na Notre Dame (specjalne rynienki ozdobne).

Na cześć deszczu i Paryża piosenka, którą prawdopodobnie już kiedyś tutaj wrzucałam - I'm fool to want you Billie Holiday.



Brak komentarzy: