Paris - vintage

Jak już w poście dotyczącym mody w Paryżu wspominałam, Paryżanki bardzo lubią ubrania vintage. I, o czym wczoraj sobie zdałam sprawę, nie dzieje się to bez powodu. W trakcie spacerów po 4. dzielnicy (tzw. dzielnicy Beaubourg), w okolicach Centrum Pompidou, natknęłam się na alejkę pełną tzw. "ciuchlandów".


To było coś niesamowitego. "Ciuchlandy" te w znacznym stopniu różniły się od tych, do których przyzwyczaiła mnie polska rzeczywistość (każdy mój znajomy wie, że jestem stałą bywalczynią sklepów typu second hand).
Przede wszystkim, jak już wcześniej wspominałam, butiki te są utrzymane w jakimś konkretnym stylu. Zazwyczaj lawiruje to między boho, retro i grungem oraz latami 50-tymi i 60-tymi.
Po drugie asortyment znajdujący się w sklepie jest starannie wyselekcjonowany, tak, aby rzeczy te były zachowane w tym stylu, a także żeby nawiązywały do obowiązujących na ulicach trendów, były dobrej jakości oraz marki.
Jednak najbardziej zaskakującym elementem był dla mnie fakt, że spora część asortymentu butików vintagowych była zmodyfikowana, ulepszona, np. przeszyta, pocięta, przerobiona. Przykładem są krótkie dżinsowe szorty (znakomita większość firmy Levi's), które nie dość, że same były efektem pocięcia tzw. marchewek, to jeszcze często pofarbowane na różne pastelowe kolory, z doszytymi kieszeniami z innego, wzrokowego materiału itp.. Innym przykładem modyfikacji i ulepszeń oraz niesamowitej weny właścicieli sklepu są śliczne spódniczki uszyte z koszul czy torby uszyte ze skórzanych spodni. Kolejnym dowodem na znajomość obowiązujących trendów oraz smykałkę do szycia i tworzenia są kurtki moro z doszytymi wzorzastymi kieszeniami. Przykładów można by mnożyć i mnożyć.

W omawianych sklepach zakupić można było różne ubrania związane ze światem mody, tj. chanelki (cały pełen wieszak do wyboru, do koloru), białe swetry w stylu bohemian  z "dziurami", długie spódnice (w serduszka, kropki itp., większość w stylu lat 50-tych), kurtki dżinsowe i moro, chustki i apaszki w panterkę i inne kultowe wzory, szorty w stylu pin-up girl, koszule w kratkę, sukienki w kwiaty, spodnie plażowe szerokie w kropki i cętki, torebki, buty, kapelusze... długo by wymieniać. Jestem pewna, że mogłabym tam skompletować całą garderobę.


W trakcie tych spacerów po sklepach w pewien sposób uzupełniłam częściowo swoją garderobę, gdyż zakupiłam sobie śliczną długą granatową spódnicę w malutkie białe serduszka oraz śliczną czarną elegancką marynarkę à la Chanel. Powyżej zdjęcia.

I nie ja jedna znalazłam tam śliczną spódnicę...
Na dobry początek weekendu śliczna piosenka Arethy Franklin A natural woman.
W Paryżu już dwa dni temu zaczęły się upały i temperatury są baaardzo wysokie, np. dziś jest 27st., dlatego weekend zamierzam spędzić w większości na łonie natury, np. nad Sekwaną, gdzie czuć wręcz morską bryzę!
Miłego weekendu!

Brak komentarzy: