Nareszcie pojawiły się zdjęcia nowej kolekcji wielkiego projektanta dla H&M - Isabel Marant, o której pisałam już jakiś czas temu tutaj. Na zdjęciach pozują ikony świetnie wpisujące się w paryski styl projektantki, tj. Małgorzata Bela, Alek Wek, Lou Doillon.
Kolekcja jest taka, jakiej się spodziewałam - nonszalancka, prosta, casualowa i delikatna. Pojawiają się delikatne etniczne zdobienia, hafty, a wszystko utrzymane jest w kolorach czerni, bieli, szarości z dodatkami czerwieni i królewskiego błękitu.
Większość ubrań bardzo przypadła mi do gustu. Najbardziej podobają mi się żakardowa kurtka, szary płaszcz oversize (który ma na sobie Małgosia Bela), duży sweter w etniczne wzory (który ma na sobie Alek Wek), grafitowe spodnie dresowe, bluzka biała w delikatne wzory i hafty, delikatny a zarazem zamaszysty płaszcz z kołnierzem przewiązywany wstążką. W ogóle nie przypadły mi do gustu białe spodnie z wiązaniami po bokach i botki z frędzlami.
Z tych 4 rzeczy byłby świetny zestaw - casual przełamany prostą elegancją w bardzo ładnym, klasycznym wydaniu. Jednak... na pewno nie będzie mnie stać na skompletowanie tego zestawu, łącznie wynosiłby aż płaszczo-marynarka 499 zł + bluzka 299 zł + spodnie 179 zł + kurtka 499 zł = prawie 1500 zł! To niby nie dużo jak na zakupy u Isabel Marant, ale mimo wszystko na H&M (i jego jakość) trochę za dużo. Inne ceny też powiedziałabym, że są delikatnie rzecz biorąc wygórowane, np. marynarka za 1299 zł. No dobrze, może jest to trochę bardziej uniwersalna kolekcja niż np. od Versace, ale z pewnością jakością nie wytrzyma wielu lat. Dlatego zakupy te ograniczę do jednego wybranego elementu w celu sprawienia sobie przyjemności i zapakowania pierwszej części garderoby od Isabel Marant do mojej szafy.
Prawdopodobnie zdecyduję się na którąś z tych trzech pozycji: t-shirt w delikatne etniczne wzory za 129,90 zł lub bordową etniczną bluzę za 179, 90 zł. Jeżeli uda mi się uzbierać tyle pieniędzy i zdążyć z kupnem, a także jeżeli okaże się być dobrej jakości i dłuższa niż do połowy uda, zdecyduję się na zakup czarnej koronkowo-haftowanej sukienki z kangurką za ok. 379 zł.
Warsaw Gallery Weekend, 27-29.09.2013
W najbliższy weekend w Warszawie będzie miało miejsce bardzo ciekawe wydarzenie - Warsaw Gallery Weekend. Już po raz trzeci warszawskie galerie otworzą swe progi dla osób, które kochają sztukę. W trakcie tych trzech dni (plus jednego środowego wydarzenia w Muzeum Sztuki Nowoczesnej) będzie można uczestniczyć w przeróżnych akcjach, wernisażach, pokazach filmowych, specjalnych wycieczkach po znanych już galeriach, panelach dyskusyjnych, spotkaniach przy brunchu itp., a także poznawać miejsca, do których na co dzień nie byliśmy w stanie dotrzeć (program wydarzenia znajduje się na stronie).
Myślę, że jest to świetna inicjatywa, która pomaga mieszkańcom Warszawy w poznaniu ich miasta oraz propozycji związanych ze sztuką, jakie mają tu miejsce. W wydarzeniu biorą udział galerie tj. Czułość, Leto, Asymetria, Galeria m2, Raster, Pola Magnetyczne itp. (pełna lista z mapą znajduje się na stronie). Poza tym w akcji wezmą udział największe instytucje związane ze sztuką mieszczące się w stolicy - CSW, Zachęta, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Muzeum Łazienki Królewskie, Muzeum Narodowe.
Poniżej piękna interpretacja piosenki napisanej przez Boba Dylana nagrywana już przez twórców takich jak Clapton czy Guns N' Roses. Tutaj w wykonaniu rewelacyjnego zespołu Antony And The Johnsons, który powrócił do wolnej, akustycznej wersji tego utwóru.
Myślę, że jest to świetna inicjatywa, która pomaga mieszkańcom Warszawy w poznaniu ich miasta oraz propozycji związanych ze sztuką, jakie mają tu miejsce. W wydarzeniu biorą udział galerie tj. Czułość, Leto, Asymetria, Galeria m2, Raster, Pola Magnetyczne itp. (pełna lista z mapą znajduje się na stronie). Poza tym w akcji wezmą udział największe instytucje związane ze sztuką mieszczące się w stolicy - CSW, Zachęta, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Muzeum Łazienki Królewskie, Muzeum Narodowe.
Poniżej piękna interpretacja piosenki napisanej przez Boba Dylana nagrywana już przez twórców takich jak Clapton czy Guns N' Roses. Tutaj w wykonaniu rewelacyjnego zespołu Antony And The Johnsons, który powrócił do wolnej, akustycznej wersji tego utwóru.
Placuszki bananowe i śniadaniowy koktajl pobudzający
Dlaczego warto jeść banany?
-są źródłem potasu (zapobiega skurczom mięśni i obniża ciśnienie krwi)
-zawiera dużo błonnika
-poprawia humor poprzez wysoką zawartość tryptofanu
-pobudza wzrost korzystnej mikroflory bakteryjnej w jelitach
Uwielbiam banany. Mogłabym prowadzić życie wśród małpek i razem z nimi zajadać się tym żółtym owocem. Skakać po drzewach, wieszać się na linach (na dwóch rękach, bo na jednej nie potrafię) i ogólnie bawić się świetnie i wieść spokojny wypełniony małpimi figlami żywot. Niestety zapewne marzenia tego nie spełnię jeszcze długo, może jedynie w snach. Dlatego własnymi, kuchennymi sposobami przybliżam się do tego i zjadam tyle bananów, ile sił w żuchwie.
Dziś 2 bananowe przepisy. Jeden to obiecany koktajl, drugi to idealne placuszki. Inspiracją do przepisu na koktajl była ulubiona Nigella Ekspresowa. W placuszkach pomogła mi małpia intuicja.
Koktajl bananowy pobudzający:
(przepis na 3 porcje)
- 4 banany bardzo dojrzałe
- 1,5 szklanki mleka
- 1 filiżanka espresso
- 3 łyżki miodu
- 3 łyżki gorzkiego kakao
Wszystko razem dokładnie zmiksować. Można odstawić na moment do lodówki, żeby było zimne lub dodać kilka kostek lodu (tak woli mój mąż, ja jednak ze względu na mą małpią naturę wolę ciepło).
Placuszki bananowe:
(ok. 6 placuszków)
- 2 szklanki mąki (1 szklanka pszennej, 1 szklanka pełnoziarnistej)
- 2 jajka
- 2 łyżki cukru
- kilka kropel waniliowego aromatu
- 1 szklanka mleka
- 1/2 szklanki wody
- kilka kropel oleju
- 2 banany
Wszystko razem mieszamy dokładnie, na końcu dodając banany. Smażymy na oleju na małym ogniu, po ok. 2 minuty z każdej strony. Placuszki są tak aksamitne, że aż trudno w to uwierzyć. Dla słodkości i ładniejszego wyglądu można posypać odrobiną cukru pudru. Do tego idealna jest oczywiście café noisette w wykonaniu mojego męża (nie mamy jeszcze specjalnych filiżanek na espresso, ale już niedługo nabędziemy jakieś fajne).
Smacznego!
Na koniec piosenka "Dance Me To The End Of Love" w delikatnie swingowym wykonaniu Madeleine Peyroux.
-są źródłem potasu (zapobiega skurczom mięśni i obniża ciśnienie krwi)
-zawiera dużo błonnika
-poprawia humor poprzez wysoką zawartość tryptofanu
-pobudza wzrost korzystnej mikroflory bakteryjnej w jelitach
Uwielbiam banany. Mogłabym prowadzić życie wśród małpek i razem z nimi zajadać się tym żółtym owocem. Skakać po drzewach, wieszać się na linach (na dwóch rękach, bo na jednej nie potrafię) i ogólnie bawić się świetnie i wieść spokojny wypełniony małpimi figlami żywot. Niestety zapewne marzenia tego nie spełnię jeszcze długo, może jedynie w snach. Dlatego własnymi, kuchennymi sposobami przybliżam się do tego i zjadam tyle bananów, ile sił w żuchwie.
Dziś 2 bananowe przepisy. Jeden to obiecany koktajl, drugi to idealne placuszki. Inspiracją do przepisu na koktajl była ulubiona Nigella Ekspresowa. W placuszkach pomogła mi małpia intuicja.
Koktajl bananowy pobudzający:
(przepis na 3 porcje)
- 4 banany bardzo dojrzałe
- 1,5 szklanki mleka
- 1 filiżanka espresso
- 3 łyżki miodu
- 3 łyżki gorzkiego kakao
Wszystko razem dokładnie zmiksować. Można odstawić na moment do lodówki, żeby było zimne lub dodać kilka kostek lodu (tak woli mój mąż, ja jednak ze względu na mą małpią naturę wolę ciepło).
Placuszki bananowe:
(ok. 6 placuszków)
- 2 szklanki mąki (1 szklanka pszennej, 1 szklanka pełnoziarnistej)
- 2 jajka
- 2 łyżki cukru
- kilka kropel waniliowego aromatu
- 1 szklanka mleka
- 1/2 szklanki wody
- kilka kropel oleju
- 2 banany
Wszystko razem mieszamy dokładnie, na końcu dodając banany. Smażymy na oleju na małym ogniu, po ok. 2 minuty z każdej strony. Placuszki są tak aksamitne, że aż trudno w to uwierzyć. Dla słodkości i ładniejszego wyglądu można posypać odrobiną cukru pudru. Do tego idealna jest oczywiście café noisette w wykonaniu mojego męża (nie mamy jeszcze specjalnych filiżanek na espresso, ale już niedługo nabędziemy jakieś fajne).
Na koniec piosenka "Dance Me To The End Of Love" w delikatnie swingowym wykonaniu Madeleine Peyroux.
Indyjski obiad wegetariański
Od ponad miesiąca nie jem mięsa. Najpierw zaczęło się niewinnie - od eliminacji jedynie wieprzowiny, która należy do mięs najgorszej jakości. Ale to pociągnęło za sobą decyzję dotyczącą kurczaków, a potem właściwie przestało mi smakować mięso ogólnie (mimo że do tej pory byłam delikatnie rzecz biorąc maniakiem mięsnym). Do tego doszła ideologia dotycząca masowego i przemysłowego przetwórstwa mięsnego itp. co doprowadziło mnie do wniosku, że mięso kupowane w sklepie właściwie mięsem nie jest, więc wcale go nie potrzebuję w mojej diecie. Tak, prawdopodobnie zimą wrócę do mięsa (od skromnych rolników i rzeźników indywidualnych wiejskich), bo w naszym klimacie przyda mi się trochę białka i tłuszczu. Ale póki co zadowalam się warzywami, owocami, kaszami, makaronami, nabiałem, jajami (z wolnego wybiegu), rybami itp.
Co jest dosyć paradoksalne - wykluczenie jednego elementu w kuchni sprawiło, że mój jadłospis się nie zawęził, a wręcz przeciwnie - poszerzył. Jem coraz to nowe potrawy, coraz więcej pomysłów przychodzi mi do głowy, wykorzystuję coraz to ciekawsze sposoby na najzwyklejsze warzywa, owoce, ryże i kasze. Robię też dużo koktajli: owocowych, warzywnych, słodkich, słonych, mlecznych i zdrowych. Tutaj wariacja na temat mango lassi, więcej przepisów koktajlowych będzie w kolejnych postach.
Poniżej przykładowy wegetariański obiad indyjski składający się z:
-ryż smażony po indyjsku z kurkumą
-bakłażany z grilla z kolendrą i sosem indyjskim
-kiełki fasoli mung
-koktajl brzoskwinia lassi
-indyjski czaj
Poniżej przepisy na poszczególne elementy.
Żółty ryż indyjski:- 200 g ryżu białego
- 2 średnie cebule
- 2 łyżki masła
- 1 litr bulionu
- curry, kurkuma, imbir, pieprz, sól
1. Opłukać i odsączyć ryż.
2. Smażyć na maśle cebulę na patelni aż będzie złota.
3. Wsypać na patelnię ryż. Przez 2-3 minuty smażyć.
4. Wlać na patelnię 1/2 szklanki gorącego bulionu, mieszać i przykryć pokrywką. Smażyć na małym ogniu aż bulion się wchłonie, a następnie wlać resztę bulionu i znowu mieszając smażyć.
5. Po wchłonięciu doprawić, mieszać i smażyć jeszcze przez 5 minut.
I gotowe! Taki ryż jest smaczny nawet sam albo z jakimś warzywem, np. z fasolą mung. Na pierwszy rzut oka wydaje się skomplikowany w przygotowaniu, ale tak naprawdę jest to intensywne 15 minut i tyle. Najlepiej na początku przygotować sobie ten bulion, żeby potem nie czekać paląc ryż i cebulę aż się woda zagotuje.
Grillowane po indyjsku bakłażany:
- 1 średni bakłażan
- 3 łyżki oliwy
- chilli, kurkuma, kolendra
1. Bakłażan pociąć w plastry, rozłożyć na blacie i posypać solą i ją rozmasować na nim. Pozostawić na 10 minut, żeby goryczka się wydostała po czym wypłukać/wytrzeć.
2. Plastry bakłażana natrzeć chilli, kurkumą i kolendrą.
3. Rozgrzać patelnię grillową z oliwą, smażyć plastry bakłażana po 2 minuty z każdej strony.
Najlepsze z sosem jogurtowym indyjskim.
Sos do bakłażana z kolendrą:
- 250 ml jogurtu greckiego
- świeża kolendra
- garam masala, sól, zielona chili
Wszystko razem wymieszać i odstawić na chwilę do lodówki. Dlatego warto zacząć robienie tego obiadu właśnie od tego elementu, żeby zdążyło się przegryźć w trakcie gotowania reszty. Idealne z bakłażanami po indyjsku.
- 4 małe brzoskwinie
- 250 ml jogurtu naturalnego
- 2 łyżeczki miodu
- 2 szczypty kardamonu zielonego mielonego
- 6 kostek lodu
Wszystko zmiksować dokładnie i gotowe!
Czaj indyjski:
- 1,5 szklanki wody
- 2 szklanki mleka
- łyżeczka kardamonu zmielonego zielonego
- łyżeczka goździków
- łyżeczka cynamonu
- kilka goździków
- szczypta suszonego imbiru
- 2 łyżki miodu
- 3 łyżki czarnej herbaty (mocnej)
Zagotować wodę, dodać herbatę oraz przyprawy. Podgotowywać na małym ogniu przez ok. 20 minut. Przecedzić przez sitko do rondelka. Znowu zagotować, dodać mleko i miód. Mieszając gotować jeszcze przez 3 minuty. I gotowe! Taka herbatka indyjska jest idealna na zimne wieczory, ale również dobra na deser po obiedzie. Oczywiście indyjskim.
Smacznego!
Ponieważ mam ostatnio sporo czasu na gotowanie dosyć dużo nowych bezmięsnych potraw powstaje w mojej kuchni. Dlatego w kolejnych postach będę przedstawiać różne ciekawe przepisy na wegetariańskie pyszne jedzenie.
Zara - wrześniowy lookbook
Strasznie podoba mi się nowy lookbook hiszpańskiej sieciówki ZARA na wrzesień zatytułowany "Dera Russia. Moscow". Jest bardzo naturalny, delikatny. Dodatkowym atutem lookbooku jest utrzymanie go w bardzo basicowej, stonowanej bazie kolorów - ubrania są właściwie wyłącznie w kolorach szarości, czerni i granatu. Wszystko to nawiązuje do mody męskiej i stylu oversize. Najbardziej podobają mi się świetnie skrojone płaszcze i lakierkowe sztyblety. Kolejnym pozytywem jest to, że jedną z modelek wcielających się w rolę boho studentek jest Polka, Asia Piwka.
Dziś zafascynowana jestem zespołem Arctic Monkeys. Poniżej jeden z moich ulubionych utworów ich twórczości (którą tak naprawdę dopiero poznaję).
Jak się ubrać zimą? Burberry Prorsum fall 2013 czy resort 2014, a może spring/summer 2014 - oto jest pytanie.
Jesień i zima to okres, w którym osoby chcące się ubierać ładnie i modnie muszą poświęcać jeszcze więcej czasu na kombinowaniu najprzeróżniejszych opcji outfitowych. Przede wszystkim dlatego, że w polskich warunkach często estetyka ubrania zostaje przysłonięta przez czynniki pogodowe - najważniejsze jest, żeby było ciepło, nieprzemakalnie i wygodnie, na wypadek ulewy czy śnieżycy. Tak to wygląda przynajmniej w moim wykonaniu. Także często trendy zimowe odchodzą w niepamięć na rzecz tradycyjnej "cebulki". Przeglądając kolekcje na jesień-zimę 2013 bardzo wiele rzeczy przyciąga moją uwagę. Trendy kreowane na ten sezon są bardzo inspirujące. Jednak świat mody działa w ten sposób, że we wrześniu 2013 znamy już trendy na wiosnę 2014. Dlatego dzisiaj, przeglądając zdjęcia kolekcji resort i spring/summer 2014 najlepszych projektantów stwierdziłam, że czemu na jesień/zimę 2013 nie inspirować się właśnie nimi, skoro i tak nałożę na nie tysiąc innych warstw. Poniżej kreacje, które najbardziej przypadły mi do gustu:
Podium zajmuje Burrbery. Zarówno resort (kolekcja na przedwiośnie):
Jak i spring/summer (genialny cały pokaz, filmik z rewelacyjnym podkładem muzycznym - Christopher Bailey ma idealny gust muzyczny, dostępny pod linkiem). Z tej kolekcji chciałabym mieć każdą jedną rzecz. Pojawiają się znowu moje ulubione pastele (szczególnie cieszę się na błękit, koral, lilię, miętę i róż), koronki, delikatne zdobienia, płaszcze oversize, piękne sweterki z kokardą na plecach oraz bardzo ładne szpilki i torebki do ręki:
Zaraz za Burberry Prorsum - Louis Vuitton:
I Chloé:
Następnie J. W. Anderson:
I Alexander Wang:
Podium zajmuje Burrbery. Zarówno resort (kolekcja na przedwiośnie):
Jak i spring/summer (genialny cały pokaz, filmik z rewelacyjnym podkładem muzycznym - Christopher Bailey ma idealny gust muzyczny, dostępny pod linkiem). Z tej kolekcji chciałabym mieć każdą jedną rzecz. Pojawiają się znowu moje ulubione pastele (szczególnie cieszę się na błękit, koral, lilię, miętę i róż), koronki, delikatne zdobienia, płaszcze oversize, piękne sweterki z kokardą na plecach oraz bardzo ładne szpilki i torebki do ręki:
Zaraz za Burberry Prorsum - Louis Vuitton:
I Chloé:
Następnie J. W. Anderson:
I Alexander Wang:
Dlatego pomimo przepięknych serduszek, panterki, pasków, żyrafich łatek, burgundów i beży, brązów i czerni w genialnej kolekcji Burberry Prorsum Fall 2013, o których pisałam w tym poście, warto spróbować inspirować się również przyszłymi kolekcjami, skoro są one publikowane już teraz.
A na koniec trochę dobrej muzyki wykorzystanej w pokazie mody męskiem Burberry spring/summer 2014. Wraz z całym pokazem ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)