Już sam budynek zasługuję na komentarz - Musée d'Orsay mieści się w zabytkowym obiekcie, który wcześniej był dworcem kolejowym (otwartych również na wystawy światowe - ten Paryż bez wystaw światowych byłby niczym! Jeżeli Paryżanie mogą czemuś być wdzięczni za piękno swojego miasta, to własnie tym oto wystawom...). Dwa wielkie zegary, zdobiące budynek, oraz eklektyczna fasada to znaki rozpoznawcze tego miejsca. Zegary rzeczywiście robią wrażenie, zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz.
Tak, jak wcześniej wspomniałam, w skład kolekcji Musée d'Orsay wchodzi sztuka młodsza od zbiorów Musée de Louvre, natomiast starsza niż tzw. współczesna, którą opisywałam przy okazji prezentowania Centrum Pompidou. Wśród zbiorów przeważa sztuka francuska, pochodząca z lat 1848-1918, w tym malarstwo, rzeźba, fotografia, grafika i sztuka użytkowa, m.in. meble i dekoracje. W muzeum znajduje się również niewielki dział (dwie salki) poświęcone architekturze, gdzie można przyglądać się rysunkom i projektom różnych budowli. W tym temacie w muzeum znaleźć można również makiety i modele budynków ( m.in. niesamowity model Opery Garnier).
Parter muzeum wypełniony jest różnymi pięknymi rzeźbami francuskimi i europejskimi z XIX wieku, m.in. globus trzymający przez cztery kobiety, symbolizujący cztery strony świata, czy kobieta ukąszona przez węża autorstwa Auguste Clésingera.
W bocznych salkach na parterze znajdują się również liczne obrazy, m.in. prace Courbeta, Delacroix, Toulouse-Lautrec czy Degasa.
Na piętrach 2, 3 i 4 oprócz rzeźb i obrazów znajduje się cała kolekcja sztuki użytkowej - różnych pięknych mebli nawiązujących swoją stylistyką do art nouveau. Drugie piętro to również znane obrazy Vincenta van Gogh'a, tj. Gwieździsta noc nad Rodanem czy niebieski autoportret artysty.
Piętro 5 jest zawsze najbardziej przepełnione zwiedzającymi, ponieważ to tam znajdują się wielkie dzieła impresjonistów oraz postimpresjonistów, tj. Cézanne, Degas, Gaigiun, Manet, Monet, Renoir, Sisley, Seurat.
Na mnie największe wrażenie robi zawsze sławne Śniadanie na trawie Edourda Maneta. Jego wielkość, kolory, po prostu mnie porażają. Bardzo podobają mi się również rzeźby i obrazy Degasa, który prawie całe swoje życie (a na pewno oczy) poświęcił na malowanie i rzeźbienie tancerek.
Musée d'Orsay to niesamowite miejsce. Jest po prostu idealne do zwiedzania, refleksji nad każdym obrazem. Atmosfera tam panująca sprzyja chwilom zadumy nad życiem i twórczością poszczególnych autorów. Zwiedzając to miejsce, nie czuje się czasu. Jest spokojnie i bardzo inspirująco. Wszystko jest znakomicie przemyślane. Kolory ścian, ramy, wydobywają piękno obrazów. Kolejność i rozstawienie dzieł jest bardzo spójna. Każdy kolejny element współgra z poprzednim, a po całym budynku bardziej spaceruje się, niż biega zwiedzając. W trakcie zwiedzania ma się szansę wkroczyć do świata tych niesamowitych artystów, zrozumieć ich pobudki, trudne życie, tamte czasy i ich twórczość. Kończąc zwiedzanie czuje się lekki niedosyt, który warto jest zapełnić po prostu spokojnym przejściem powtórnym po którejś z sal. Porównując to do Luwru, w którym czuje się ciągły bieg, obowiązek zwiedzania, przeciążenie materiałem, jest to po prostu odpoczynek i idealny moment na zadumę nad sztuką.
Ponieważ kończę zanurzona w refleksji, wypełniona ciekawością i z zamiarem pogłębiania swojej wiedzy na temat dzieł, które wczoraj było mi dane podziwiać w d'Orsay, poniżej zamieszczam muzykę, która zdecydowanie sprzyja takim czynnościom. Bonobo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz